niedziela, 22 maja 2011

Kiedy voyeur spotyka ekshibicjonistę

Jak słusznie zauważa Wiesław Godzic, formuła jaką jest program reality show potrzebuje zarówno ekshibicjonisty, jak i voyeura. Pełnią oni odpowiednio funkcję nadawcy i odbiorcy, a program jest swego rodzaju komunikatem. Analizując przed tygodniem jedną z propozycji telewizji TVN, Cofnij zegar, zwróciłyśmy uwagę, że jest to program typu reality show. Nie ma tu aktorów, są ludzie zwyczajni, „prawdziwi” (w przeciwieństwie do aktora, którego na ogół postrzega się przez pryzmat odgrywanej przezeń postaci, nieobecnej w świecie rzeczywistym), borykający się ze swoimi problemami. W tym przypadku są to przede wszystkim problemy natury zdrowotnej, chociaż nie tylko. Mens sana in corpore sano, czyli w zdrowym ciele zdrowy duch. Dramatyczny stan zdrowia powoduje często problemy emocjonalne, które – jak się z czasem okaże – dla twórców Cofnij zegar okażą się mieć takie samo – o ile nie większe – znaczenie. Zresztą, na co również zwróciłyśmy już uwagę, często problemy emocjonalne są dopasowane do formuły programu, w rzeczywistości uczestnikom nic nie dolega. Może być i tak. Można zadać pytanie na ile realne jest reality show? Czy można mówić o tym, że widz ogląda coś, co się dzieje naprawdę, jeżeli historie bohaterów i oni sami są dopasowani do reguł programu?

Jednakże historie te, nawet jeżeli są koloryzowane, albo wręcz stworzone na potrzeby programu, mogły zdarzyć się naprawdę. Problem, jakim jest otyłość jest stanem faktycznym, nie natomiast dziełem charakteryzatora. Wizualizacja wątroby jest trójwymiarowa, więc sprawia wrażenie fizycznej obecności. Właśnie – sprawia wrażenie. Przywołajmy pojęcie wprowadzone przez Jeana Baudrillarda, symulakrum. Ten program to swego rodzaju rzeczywistość równoległa, kopia która udaje że jest oryginałem. Mało tego, pragnie uchodzić za wzór oryginału, matrycę.

(Przywodzi to na myśli zbliżenia narządów wewnętrznych spopularyzowane przez amerykańską serię C.S.I, tzw. CSI-shots. Z jednej strony dystansują widza od problemu, wszak wyjęte spod mikroskopu zdjęcia nie mają wiele wspólnego z wyglądem narządu jaki zna, ale unaoczniają też widzowi, w jak władczej pozycji znajduje się telewizja, mogąc spojrzeć na każdy szczegół ciała bohatera z niespotykaną dokładnością.)

W świecie Cofnij zegar występują trzy osoby boskie: dr Senderska, trener Dariusz i narrator z offu. To oni decydują o tym, kto kiedy umrze, mogą zabrać lub darować życie, upokorzyć i skarcić lub nagrodzić i pogratulować. Natomiast medium telewizyjne jest swego rodzaju wyrocznią i objawia „prawdę absolutną”. Bohater dowiaduje się „prawdy” o sobie patrząc na komputerowo obrobione zdjęcie.

Można stwierdzić, że bohaterowie Cofnij zegar są zarazem ofiarami, jak i sprawcami voyeuryzmu. Ofiarami – bo aby zgłosić się do tego typu programu, trzeba być osobą o bardzo niskiej samoocenie. Prezentacja niedostatków, i to w tak drastyczny sposób jest przecież pewnego rodzaju poniżeniem. Ponadto widz ma możliwość obejrzenia materiałów intymnych, chronionych tajemnicą lekarską, jak zdjęcia rentgenowskie, czy zapis badania USG. Perspektywa odzyskania zdrowia i utraconej młodości jest kusząca, cena jest jednak wysoka. Z drugiej jednak strony trudno pozbyć się wrażenia, że osoby te są tam z własnej, nieprzymuszonej woli. W latach 30. XX wieku znana malarka, Tamara Łempicka zaczepiała na ulicy przechodniów, którzy ją zaintrygowali, pytając, czy zechcą jej pozować do obrazów. W przypadku Cofnij zegar taka strategia działania wydaje się mało prawdopodobna. Trudno uwierzyć, żeby dr Senderska, trener Rycaj, sponsor programu, jego producenci, lub ktokolwiek inny urządzili łapankę i szukali ofiar.

Przykładowo, widz dowiaduje się, że jeden z bohaterów, Krzysztof ma nadzieję, iż udział w programie podreperuje jego zdrowie, wygląd i samopoczucie.

Proponujemy zwrócić uwagę na podkreślone słowa. Wynika z tego, że uleczyć ciało i duszę mogą nie tyle wysiłki specjalistów, ile udział w programie! Wprawdzie udział w programie jest równoznaczny z wykwalifikowaną opieką medyczną i specjalnie dobranym treningiem, niemniej jednak łatwo odnieść wrażenie, że sama możliwość wystąpienia przed kamerami, bycie częścią przekazu, który następnie zostanie zwielokrotniony w wielu gospodarstwach domowych wpływa znacząco na stan zdrowia i emocje jego uczestników. Tego typu postawa wydaje się znamienna dla całego podgatunku makeover. Jedynie telewizja/świadomość bycia pod lupą telewidzów motywuje do działania (jak w The Biggest Loser), albo też jest jedyną instancją, która może coś w ich życiu zmienić (Extreme Makeover: Home, Chcę być piękna). Osoby biorące udział w programie często wyznają przed kamerą, że zgłosili się do programu, bo to „ostatni dzwonek”, ostatnia szansa na to, żeby mogli się zmienić, że jeśli nie zrobią tego tu i teraz, to już zawsze będą nieszczęśliwi. Potrzebują jedynie szansy, a tą może zapewnić tylko telewizja. Widz obserwując przemiany ma wrażenie, że pokonywanie życiowych problemów, z którymi zgłosili się do programów ich uczestnicy urasta do rangi zawodów sportowych, liczą się wyniki i tempo (kto zgubi więcej kilogramów, czyja przemiana była lepsza?), aspekt duchowy rozmywa się gdzieś po drodze.

Interesująca jest również sytuacja widza/odbiorcy. Kultura obrazu wyhodowała, czy też wyprodukowała już tyle ikon, że trudno je wszystkie ogarnąć i jeszcze trudniej traktować zupełnie serio. Swego czasu uczestnicy Big Brothera czy Baru, starali się do maksimum wykorzystać swoje pięć minut, pojawiając się we wszelakich środkach przekazu, nieważne, czy był to program w telewizji, czy okładka magazynu Bravo. Wydaje się mało prawdopodobne, by jeszcze kiedyś przy innej okazji spotkać się z bohaterami Cofnij zegar na szklanym ekranie, jeszcze mniej – że stanie się to w rzeczywistości. Tymczasem zaprezentowano widzowi zdjęcia RTG, a więc materiały szczególnie osobiste, które tworzą swego rodzaju więź z osobą, która je pokazuje.

Poprzednio próbowałyśmy (choć z pewną taką nieśmiałością) zwrócić uwagę na aspekt edukacyjny programu – bo z pewnością i taki Cofnij zegar posiada – jednak nie oszukujmy się: Cofnij zegar figuruje w ramówce jako program rozrywkowy i widz zasiadając przed odbiornikiem przede wszystkim chce zaspokoić potrzebę podglądania, nieco wstydliwą, do której nie zawsze ma ochotę się przyznać. Należy zaznaczyć, że podgląda osoby świadome tego, że są podglądane. Przy czym podglądanie przez widza jest podglądaniem zapośredniczonym, ponieważ odbywa się poprzez medium. Widz jest obecny w gabinecie dr Senderskiej, na sali gimnastycznej i wszędzie tam, gdzie znajdują się bohaterowie, nie jest jednak obecny namacalnie. Ukryty w wygodnym fotelu oddaje się przyjemności oglądania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz